|
Post by Sokół on Jan 11, 2008 3:55:46 GMT 1
A po co komu scenariusz... Ustawianie sie pod scenariusze jest dla ciot...
|
|
|
Post by spawacz on Jan 11, 2008 21:53:52 GMT 1
jest uaktualnienie na blogu
|
|
|
Post by spawacz on Jan 11, 2008 22:32:49 GMT 1
... i scenariusz kolejnej bitwy, gramy wg ratingu
|
|
|
Post by wlodek on Jan 12, 2008 23:12:40 GMT 1
Spawi, ja na ciebie klątwę impotencji rzucam za ten scenariusz... zniose scatterowanie budynków, zniose dziwactwa z bohami, zniose eskortowanie więźniów pojedynczo niebiegającymi zombie... nawet eskortowanie modeli pojedymczo zniose... ale czarna dziura i fakt, że cywili nie da sie atakować to już dałeś dupy... największa głupota, jaką mogłeś, bo cywile mi zaszły jedną droge, ratogr zaszedł drugą, luin ma proce, ja ciągle wpadałem na ściany i leżałem a jak musiałem kogoś szarżować to był to ratogr bo innej drogi nie było... no dałeś dupy po całości...
|
|
Radek
Klubowicz
All life go to Lifestream...
Posts: 1,313
|
Post by Radek on Jan 12, 2008 23:41:03 GMT 1
Raport V Nie zraziłam się przegraną z orkami i dalej eksplorowałam miasto. Niestety w tym przeklętym miejscu nigdy nie ma spokoju. Nie dość, że nagle ziemia się zaczęła trząść to jeszcze zaatakowała mnie inkwizycja. Nie było czasu na dyplomacje musiałam się bronić. Z wymiany ostrzału padł jeden z nich. Pierwsze, co wybiegło nam na spotkanie, to były dwa psy i Ogr. Byłam nieco przerażona widokiem tego monstrum, ale chłopaki zaatakowali pierwsi i pokonali adwersarzy. Monstrum powaliło dwóch z naszych, ale na szczęście po bitwie udało nam się ich połatać. Następnie rzuciło się na nas czterech ludzi inkwizytora na szczęście nasz kunszt okazał się lepszy od ich i po powaleniu trzech z nich ich dowódca zarządził odwrót. W tej potyczce nie poniosłam żadnych strat a za to się nieźle wzbogaciłam. Największą zaletą tej bitwy była ulica, którą zdobyłam, otóż na niej znajdowała się łaźnia, więc wreszcie mogłam zażyć kąpieli na odpowiednim dla mnie poziomie.Raport IV Przed następną „wycieczką” postanowiłam nająć najemników, którzy byli by utalentowani w walce w zwarciu. W karczmie akurat spotkałam imperialnego zabójcę i gladiatora, którzy mieli ochotę trosze zarobić. Niestety to, co się działo w tym mieście to był koszmar budynki zaczęły się przesuwać i chaotyczny sposób. Niektórzy z moich ludzi zmieniali się w dziwne potwory by po chwili wrócić do normalności. W dodatku zaczęli biec na mnie ci sami wariaci, których spotkałam jako pierwszych przeciwników w tym mieście. Ostrzelałam ich i powaliłam trzech przeciwników. Niestety, gdy podeszli blisko nas Frodu puściły nerwy i się na nich rzucił. Nagle, Frodu otoczyła dziwna magia i zaczęła przyciągać wszystko, co żywe w jego kierunku. Zanim się zorientowałam, co się dzieje wariaci się na mnie rzucili i powalili cały mój gang. Stefan, Mietek, Marian, Zbychu oraz Stachu nie przeżyli. Niziołek i inni najemnicy odeszli, Frydo stracił oko, a ja postanowiłam, że czas wracać do domu.Epilog Czym prędzej uciekłam z tego przeklętego i zapomnianego przez boga miejsca. Wróciłam do domu i do normalnego życia szlachcianki. Znów zaczęłam nosić gorset, chodzić na bale i pić wykwintną herbatę. Przeżyte przygody zbliżyły mnie Laure i Fransis teraz odwiedzamy się regularnie i wybornie spędzamy wspólny czas. Nie zerwały one ze swoją elfią modą, wręcz przeciwnie osiedliły się na peryferiach by być bliżej natury. Fryda i Frodu zrobiłam swoja osobista służbą i teraz noszą tece z herbatą i ciastkami zamiast broni. Ździchu został kapitanem mojej gwardii przybocznej zaś Heniek, Bogdan, Franek, Jędrzej i Ferdek jej członkami. Pobyt w mieście Mordheim zmienił nas wszystkich… Widok tych wszystkich okropności i całego tego zła mnie uczynił nieustraszoną. Frydo i Frodu przestali kraść zaś reszta od powrotu przestała pić zaś moje kuzynki spoważniały i stały się mniej rozpieszczone. Rok później rodzice wydali mnie za przystojnego i wspaniałego hrabiego Zygfryda Marienburg. Jestem z nim bardzo szczęśliwa. Niedługo potem Laura i Fransis także znalazły sobie sympatie Elladana i Elrohina elfich bliźniaków z wysokiego rodu. Tu kończę pisanie ciebie drogi pamiętniczku gdyż będę żyła długo i szczęśliwie, i wątpie by coś niezwykłego mnie spotkało.(7 lat puźniej) … a jednak myliłam się… mam trójkę wspaniałych dzieci Klausa, Kurta i Nicole, są one moim najcenniejszym skarbem. Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie.I tu kończy się opowieść o niezwykłej Katriannie Zofii Marienburg. Jak również tutaj kończy się moja przygoda z Mordheimem ze względu na to iż jednak nie czuje jego klimatu. I proszę nie dopowiadajcie już nic do historii „Cycatej”, gdyż lubię szczęśliwe zakończenia, a w naszej ponurej rzeczywistości nie mamy ich zbyt wielu.
|
|
|
Post by spawacz on Jan 13, 2008 1:08:02 GMT 1
Spawi, ja na ciebie klątwę impotencji rzucam za ten scenariusz... zniose scatterowanie budynków, zniose dziwactwa z bohami, zniose eskortowanie więźniów pojedynczo niebiegającymi zombie... nawet eskortowanie modeli pojedymczo zniose... ale czarna dziura i fakt, że cywili nie da sie atakować to już dałeś dupy... największa głupota, jaką mogłeś, bo cywile mi zaszły jedną droge, ratogr zaszedł drugą, luin ma proce, ja ciągle wpadałem na ściany i leżałem a jak musiałem kogoś szarżować to był to ratogr bo innej drogi nie było... no dałeś dupy po całości... Taka karma. Cywila nie mogłeś zabić ale np sie do niego przyssać żeby go wyciągnąć z przejścia. Ale sie nie bede tłumaczył scenariusz zdecydowanie byl przekombinowany baty z rozgotowanego makaronu na moje plecy za to. Na pocieszenie macie niespodzianke.
|
|
|
Post by Piotrek on Jan 13, 2008 3:29:46 GMT 1
Bitwa nr 2
W zrujnowanej karczmie panowała cisza. Słychać było tylko pochrapywania leżacych pod stołami orków. Dookoła roznosił sie fetor alkoholu, unoszący się z opróżnionych amfor i antałków. Na stole leżały obryzione do czysta kości pechowych właścicieli zajazdu. Grund zamlaskał przez sen, po czym zepchnął smierdzącą stopę Ugruka ze stołu. Nagle cos uderzyło w drzwi z mocą, od której kurz posypał sie spod dachu. Drzwi do zajazdu, przystosowane do wszelakich karczemnych bijatyk, były zamocowane na specjalnych hartowanych zawiasach. Fakt, że następne straszliwe uderzenie wyrwało drzwi z muru razem z futryną, dowodził tylko, że zmarnowano sporo pieniędzy. Wraz ze snopem swiatła do izby wkroczył Szefo. Rozejżał się po pomieszczeniu, po czym silnym kopniakiem wywrócił ławę przy stole, na której spali jego kuzyni. -Pobudka pokraki!- ryknał Szefo - Wstawać, zielone buce, i wciągac onuce! Grund! Wstawaj natychmiast, ty okropny maluchu! Patrzajta tylko, co żem znalazł, gdy poszedłem się odlać!
***
Sigsimund patrzał obojętnie na bandę podpitych zielonoskórych wychodzących chwiejnym krokiem z karczmy. Po swojej 5 letniej egzystencji w ruinach Mordheim, niewiele rzeczy mogło go zdziwić lub przetraszyć. Poza tym, od czasu gdy dostał pałką po łbie od swoich towarzyszy broni, którzy uznali, że podział dochodów ze sprzedaży wyrdstone'a lepiej sie dzieli na 8 niż na 9, nie myślał zbyt szybko, oraz ogólnie za wiele nie pamiętał. Wytarł smarki o strzępy szaty, na której możnabyło zauważyć jeszcze spłowiałe dystynkcje Wykładowcy z Imperialnego College'u Magii z Nuln, po czym odwrócił się do przygarbionego orka z laską, noszącego małego snotlinga na plecach.
- To jak? Dostane jakieś żarcie?
***
- Te szefo! Jak to to tak? Ludzik w naszej paczcce? Przecie oni na nic się nie nadają! Są za mali! - Morda gupku! Mózg mówi, że ten ludzik sie zna na gusłach. W uga-buga siem nie wtroncam, to jego działka, ja jestem do bitki. Jeżeli Mózg tak gada, to znaczy ze ten dziad nam sie przyda. Ugrug pociągnął nosem. -Ta, jak na ludzika to nawet normalnie pachnie. Sigsimund nie zwracał uwagi na burzliwe dyskusje zielonoskórych. Prędko porzerał zimne pierogi z kapustą i grzybami, zagryzając łapczywie rzepą, uznając, że to co połknie, to jego. Nasyciwszy się, wytarł zapuszczoną i zlepioną resztkami jedzenia brodę dziurawym rękawem, beknął przeciągle, po czym rzekł do szamana siedzącego obok: - Pieniądze nie śmierdzą. Zapłacicie, a moje moce będą do waszej dyspozycji. Szaman orków wszeczerzył kły w strzaszliwej parodii usmiechu.
- No to witaj, ludziku, w zielonej ferajnie.
***
Tom Wonderbroom przystanął w zdewastowanej gorzelni, Rzężąc i głosno łapiąc powietrze. Wiedział, iz powinien był wyjechać z okolic Mordheim już dawno temu, jednak zawsze głupie sentymenty do tego miasta zawsze zatrzymywały go do kolejnej wiosny. Nigdy jednak nie przypuszczał, że łzawe, starcze przywiązanie do rodzinnego miasta przyczynią się do jego śmierci.
*** Ziemia drżała. Darń zarośniętgo miejskiego parku była brutalnie darta przez okute buciory orkowej hanzy. Szefo, dysząc i sapiąc niczym kowalski miech przeskoczył długim susem kolejny zdewastowany zywopłot. - Szybciej głąby! Przebierać kulasami! - Smagnął nahajem słaniającego się obok ze zmęczenia goblina. - Czuje juz smród tego kurdupla, chłopaki! Jest blisko! Mówie wam, a ja to wiem, bom szefo!
***
thingyins Wybiegł ze spalonych zgliszczy kamienicy, zatoczył się, potknął o wystająca nadpaloną belkę, po czym runął jak długi, uderzając potylicą o bruk, o mało nie tracąc przytmności. Stary gnom leżał na plecach, kurczowo trzymając się za serce, zastanawiając się, po czym poznać symptomy zawału. Ścigali go jak zwierzę, bez wytchnienia od ranka. widział, iż nie będzie w stanie się podnieść i pobiec dalej. Sędziwy inzynier, powoli tracac przytomnośc, zaczął się zastanawiać, kto z jego rodziny został złapany przez zielonoskórych, gdyż tylko oni wiedzieli, że osobiscie nadzorował budowę kanałów pod światynią Sigmarytek. Osuwając sie w ciemnośc, thingyins poczuł jeszcze dotyk zimnych, błoniastych łap ciągnąch go w stronę zniszczonej kamienicy...
***
Ugruk ze zdziwieniem przglądał się urwanym w kamienicy sladom gnoma. - Te szefo! tego malucha tu nie ma! Wielki ork, wciąż rzężąc po forsownym biegu, odwrócił sie gwałtownie -że co?!
***
Itzahex, stojąc na dachu zrujnowanego budynku, pieszczotliwie pogładził Itzati, swoja szczęśliwa dmuchawkę. Młody szaman skinków ostożnie umieścił strzałkę w dmuchawce, wczesniej pieczołowicie maczając jej czubek w trującym roztworze. Ostozenie, wstrzymujac oddech, wycelował w zielona bestie na dole...
***
Sigsimund, mimo niezłej kondycji fizycznej, miał juz swoje lata. Po kilkunastokilometrowym marszobiegu, jaki dzisiaj przebyli, miał wrazenie, że zaraz wypluje własne płuca. Harcząc i sapiąc, Warlock zatoczył się, tracąc równowage na luźnej cegle.
Która, wywracając go, ocaliła mu zycie.
***
Świst strzałek brutalnie przerwał martwą ciszę na DoppelKreutz Strasse. Szefo przez ułamek sekundy patrzył na drgającego konwulsujnie goblina, dostrzegł też słaniającego się na nogach Ugruka. Szybkim rzutem oka ocenił sytuację swoich chłopaków, po czym, z miną tęgiego mysliciela, zaczął się zastanawiac, który z jego misternych i pieczołowicie przygotowywanych planów powinien wcielić w zycie.
Wybrał swój ulubiony.
-WAAAAAGH!- ryknał, po czym runął w stronę ukrytych w ruinach jaszczuroludzi.
***
Sigsimund, po raz kolejny więcej zawdzięczając szczęściu niż umiejętnościom, sparował cios falistego puginału skinka. Szybkim machnieciem laski odpędził od siebie kolejnego napastnika, starającego się zakraść od boku. krew z rozciętego ucha spływała mu za.............................................................................................
...............................................................................................
........................................................................................... .... szatę, nieprzyjemnie rozpraszając. Z oddali słychać juz było cichy, ale rosnący łomot kopyt. Ziemia zaczęła drgać. w chmurze pyłu, niczym iskry, zaczęły błyskać miecze. Sigsimund obejzał się za regiment piechurów. Kusznicy juz kręcili korbami, wnętrze czworoboku najeżyło się ostrzami gizarm, ranserów, halabard, glewi. Ziemia dygotała coraz wyraźniej i silniej, w czarnej scianie walącej na nich konnicy się juz rozróznic sylwetki jeźcców. Mag słyszał gorączkowe modlitwy stojącego obok niego pikiniera. Tętent nastawał.
- Szlusuj!- ryknął Sigsimund dobywając z pochwy miecz, który po chwili zaplonął zywym ogniem.
- Poczuj ramię towarzysza! Pamiętajcie, żaden z was nie walczy sam! A jedynym lekiem na strach, który odczuwacie, jest pika w garści! Gotuj się do boju! Piki na pierś konia! Spod Kopyt idącej klinem konnicy, pryskały darń, żwir i............................................................................ ...............................................................................................
...............................................................................................
....piach, darty konwulsyjnie łapami makabrycznie spalonego skinka, leżacego u stóp Warlocka. Sigsimund, patrząc błednym wzrokiem na rękę, w której dostzegł jeszcze zarys ognistego ostrza, jak długi runął na ziemię z wycienczenia, po czym stracił przytomność.
*** Szefo okutym buciorem miażdzył własnie z lubościa klatke piersiową jednego z tych smiesznych jaszczurzych stworków, gdy poczuł draśnięcie na szyi. mimo, iz rana była powierzchowna, wielki ork zatoczył się ciężko, czując straszliwą niemoc w nogach. Tylko odruchowa zastawa jego ulubioną "zębatką" , czyli poszczerbionym rzeźnickim nożem uratowała go od zdadzieckiego dźgnięcia śmniesznego, jaszczurkowatego wojownika. Czując w sobie narastającą słabość, szefo rzucił rzucił rzeźnickim nożem, który, ku wielkiej uciesze wodza, rozłupał jaszczurzemu wojownikowi żuchwę i przebił tchawicę.
*** Zapadał zmierzch. Przy ognisku orkowej Bandy odpoczywała orkowa "Elyta". Na rożnie, wesoło skwiercząc, wisiał oprawiony skink, wpatrując sie w niebo z niemym wyrzutem w szkilstych oczach. Zielonoskóry szaman obrócił nad ogniem twardawy jeszcze nieco przysmak. Po chwili, z ciemności, podkskakując wesoło, wyskoczył szefo.
- I jak głąby? Jak siem wam podobam?!
Zielonoskórzy przyjżeli się Wodzowi, który ze skóry jednego z jaszczuroludzi, zrobił sobie całkiem przyzwoity płaszcz. - Eeee... Szefo... A po co ci to? - Eh Głupku! - ryknał Szefo -Jak wrócimy do doma, to orkowe kobiety popatrza na ciebie i pomyślą: "O patrzajta! ten głupi, tępy ork, niby na wyprawie był, a niczego nie przywiózł! Pewnie tylko goblińskie bździny wąchał!" A jak na mnie popatrzą to sobie pomyślą se: "Ohohoho! Co to za przystojny, zagraniczny, Wojskowy Ork, takie skarby z daleka przywiózł, chyba siem koło niego pokręce, bo i muła ma niezłego!" Tak żem sobie to wymyślił! - Ryknłą Szfo z dumą.
Gdzieś z boku rozległ się histeryczny smiech Sigsimunda, który mimo straszliwej migreny i pakudnego nastroju nie mógł nie docenić subtelnych pomysłów orkowego przywódcy.
|
|
|
Post by wlodek on Jan 16, 2008 23:31:24 GMT 1
Spaaaawiiii, dowiemy sie wreszcie kto z kim gra w finale? bez tego nie wiem jak mam dalszą część dziennika pisać...
|
|
|
Post by spawacz on Jan 17, 2008 0:58:19 GMT 1
w tym tygodniu nie ma kampanii mam za dużo zaliczeń zeby sie tym zajac.... wszystkich zainteresowanych przepraszam ale musicie mnie zrozumieć (nie macie wyjścia ) a tak serio to na prawde nie bede mial czasu w tym tygodniu. Dajcie cynk kto ma ile dzielnic ile pnkt rankingowych ( z racji scenariuszy) ile komun a dowiecie się jeszcze następnego dnia ale scenariusz bedzie rozrywany dopiero za tydzień rzekłem
|
|
Radek
Klubowicz
All life go to Lifestream...
Posts: 1,313
|
Post by Radek on Jan 21, 2008 17:34:03 GMT 1
Ja wygrałem 3 bitwy” pierwszą, pożar i trzęsienie ziemi. Rating mi spadł do 159, miałem straszne proksy i nie mam sojusznika wiec z finału odpadam.(żadne ulice dające bonusy do rankingu), Ulic 6
|
|
Radek
Klubowicz
All life go to Lifestream...
Posts: 1,313
|
Post by Radek on Jan 21, 2008 17:38:03 GMT 1
Więc tak mam, pomysła na kampanie Mordheima. Otóż wszystko, co nie jest odporne na trucizny choruje na tajemniczą chorobę, która przyszła z Mordheim, tam też znaleziono zioła, które spowalniają rozwój choroby, rośnie ono w mordheim dzięki wyrdstonom.. Gramy według systemu tygodniowego. Czyli co tydzień zmienia się scenariusz i kampania się posuwa z fabułą na przód. Gracze mogą w ciągu tygodnia, (czyli piątek i sobota w klubie) grać tyle razy ile chcą. Ktoś może zagrać raz, a ktoś 5 razy. Jedna porcja zioła starcza na tydzień dla pięciu osób w bandzie. Zioło jest rare8 i buli 40gc, zdobyć je można też podczas scenariuszy, czy kupić od innego gracza. Handel miedzy graczami jest ściśle określony. Każda pożyczka obłożona jest lichwą w postaci +50% sumy pożyczonej. Czyli jak pożyczasz 30gc to musisz spłacić 45gc. Możesz żądać większej lichwy, ale nie mniejszej. Przedmioty są sprzedawane po 75%+ koszcie normalnym(zaokrąglanie w góre). Czyli zioło możesz sprzedać za 30gc lub więcej, miecz za 8gc itd. Jeśli nie zażyjesz porcji zioła to masz kary -1 do następnych atrybutów: pierwszy tydzień -1M i -1BS. Drugi -1WS -1I, jak w 3cim tygodniu nie zażyjesz to -1T -1S, po czwartym tygodniu umierasz… Podczas eksploracji zamiast korzystać z dubletu można zamienić to na porcje zioła, triplet na D3-1 ziół, kwartet na D3, 5 takich samych na D3+1 itd. Scenariusz 1: Rozpaczliwe poszukiwania. Bandy przetrząsają każdy zakątek miasta w rozpaczliwym poszukiwaniu ziół, a gdy już znajdą miejsce gdzie one rosną okazuje się, że nie tylko oni są zdesperowani by je zdobyć. Cel: Wygrywa ten, kto zbierze najwięcej ziół. W każdym budynku można próbować szukać porcji zioła, jak już się znajdzie to w tym budynku niema więcej. Szukanie odbywa się tak, że model musi przez cała turę stać pośrodku budynku. Nie może się ruszać wstawać strzelać ani nic. I w swojej następnej turze recowery rzuca 2d6 i na 10+ znajduje. Można szukać w grupie, jeśli więcej niż jeden model szuka ziół toi za każdy model dodatkowy jest +1 do wyniku aż do max, +5. Czyli jak 4 modele szukają to 2d6+3 jak 6 to 2d6+5. Jeśli zroutujesz przeciwnika to możesz na każdy budynek, w którym jeszcze nie znaleziono ziół wykonać rzut 2d6+3. Scenariusz 2: Gildia złodziejaszków. Pojawiła się gildia małych skubanych skurczysynów złodziejaszków. Każda warbanda została okradziona z porcji zioła(, jeśli nie ma to traci najcenniejszy przedmiot). Udało ci się wytropić drania i masz zamiar pokazać mu, co o tym sądzisz. Złodziejaszek M3 WS1 BS1 S2 T2 W1 I4 A1 Ld 5 jest unarmed. Znajduje się na środku stołu i od 2giej tury zaczyna zwiewać w kierunku najbezpieczniejszej drogi ucieczki.(jak nawięcej ścian coverów itp.) Masz go złapać/zabić i zabrać to, co ma przy sobie. Masz dwa wyjścia albo go ciągniesz jak gnoma w scenariuszu spawiego. Albo go zabijasz i ciągniesz jego zwłoki z kara -1 do M. Odprowadzasz go/jego zwłoki do którejkolwiek krawędzi. Uwaga, jeśli zroutujesz przeciwnika wciąż musisz złapać złodziejaszka jak ci ucieknie to nikt nie wygrał. Jeśli zroutujesz przeciwnika i masz złodziejaszka – wygrałeś. Jak masz złodziejaszka i masz zabite 25% modeli i nie zdasz routa to masz 2 wyjścia a) zabierasz wszystkie modele prócz tego co ma złodziejaszka i odtąd grasz tylko tym modelem b) puszczasz złodziejaszka i bierzesz nogi za pas.(Jeśli złodziejaszek żyje to od następnej tury zaczyna uciekać jak nie to cóż, zwycięska banda w końcu go znajdzie. Scenariusz 3:Sprzeczka -Masz krzywy ryj! -A ty śmierdzisz! Co tu komentować… była sprzeczka i robimy waaaagh! Scenariusz 4: Poszlaka Doszły cie słuchy, że w pobliżu biblioteki ludzie chorują częściej i choroba się tam rozwija szybciej. Może tam jest leży przyczyna plagi? Niema, co ziółka są za drogie i masz już dość tych inhalacji czas to zbadać. Zasada jest prosta jest budynek. Trzeba wyważyć drzwi wejść tam gangiem i zamknąć drzwi za sobą/zrotowac przeciwnika. Bo przecie nie będziesz się dzielić czymkolwiek z kimkolwiek! W bibliotece są porozwalane książki, z jakimiś dziwnymi symbolami i różne takie heretyckie uga buga , jedyne co naprawde przykuwa twoja uwagę to dziwna mapa wyryta/wyżarta/nawet-nie-umiesz-okreslic-czym-to-zrobiono, a na niej zaznaczone punkty. Przerysowujesz mapę i następnego ranka opuszczasz bibliotekę. (Witch hunterzy mogą spalić bibliotekę- jednak spłoną wszystkie książki, ale nie spłoną ściany ani mapa) Jeśli pomysł zostanie zaakceptowany to napisze pozostałe 4-6 scenariusze, jestem otwarty na konstruktywną krytykę i rady, co zmienić.
|
|
|
Post by spawacz on Jan 21, 2008 17:47:13 GMT 1
Piszcie jak tam stoicie z wygranymi/przegranymi kanałami to jaki kto miał gang i co pisal na blogu pamiętam
chyba że nie chcecie sie dowiedzieć kto bedzie gral w finale
U mnie jest tak: 1 wygrana 1 pnkt do rankingu z gnoma 2 ulice (bez kanałów)
|
|
|
Post by wlodek on Jan 21, 2008 17:52:05 GMT 1
u mnie 2 wygrane 4 ulice 1 kanały (bo pewnie luluś mi takowe drugie zabierze) wygrane gry: Z reliktem i z pożarem
|
|
wolek
Klubowicz
KAR?
Posts: 3,068
|
Post by wolek on Jan 21, 2008 20:41:48 GMT 1
u mnie 3 wygrane. 5ulic wygrane gry:1,4,5.
|
|
|
Post by Sokół on Jan 21, 2008 21:08:31 GMT 1
U mnie, 2 wygrane, bodajze, 4 i na pewno 6. Mam 3 ulice, komune i jakies tam syfy ;p
|
|